Ciągle robię coś nowego – Igor Aqualoopa – wywiad

Igor Aqualoopa – Ilustrator, projektant, animator, artysta streetartowy i muzyk. Absolwent Wydziału Filozofii UW i Łódzkiej Szkoły Filmowej. Torreador płynnych linii i kształtów. Znany jako autor murali i obrazów. Tworzy i współtworzy reklamy, teledyski i krótkie animacje.

DY: Infekujesz swoją kreską mury, ściany biur, m.in. warszawskiej siedziby Facebooka, zaprojektowałeś wzory głośników, ubrań, gadżetów. Twój styl jest niepowtarzalny – jak się rozwijał?

Igor Aqualoopa: To była i jest dość kręta ścieżka. Od dziecka fascynowały mnie kreskówki, filmy animowane, Cartoon Network, Atomówki, Krowa i kurczak, Samuraj Jack, Laboratorium Dextera. To był świat mojej estetyki. Interesowałem się również pracami Pabla Picassa i estetyką japońską – kaligrafią i rysunkami malowanymi tuszem. Jako nastolatek rozpocząłem też grę na bębnach, kongach, bongosach. Grałem w różnych zespołach i z czasem stało się to moim zawodem. Interesowałem się muzyką kubańską, eksplorowałem
dziwną dla Europejczyka rytmikę i kulturę. Muzyka bardzo wpłynęła na moją twórczość i styl. Kolory, rytm, atmosfera i klimaty koncertów, płyt, wszystkie te emocje, których doświadczałem na scenie, w studiach i salach prób, miały przełożenie na to, co tworzyłem w warstwie wizualnej. Zawsze lubiłem rysować, bazgrolić, pokrywać kartkę rysunkami, ludzikami, dziwnymi światami. Zarysowywałem zeszyty w szkole, marginesy, pozostawiając
mało miejsca na notatki. Robiąc to, wyłączałem się z otoczenia, wpadałem w subtelny trans. Kolejnym rozdziałem było graffiti i street art. Myślę, że ściany jako medium uwolniły mój potencjał twórczy. Duże powierzchnie murów, miasto, pomieszczenia – sam fakt, że nie są to przestrzenie ograniczone płótnem czy kartką. Jednocześnie cały czas interesowałem się animacją. Moje eksploracje zahaczały również o kaligrafię. Tworzyłem dziwne glify, systemy znaków, nieistniejące alfabety. Jako osoba jestem bardziej introwertyczny, sztuka, którą tworzę, jest zdecydowanie ekstrawertyczna, kolorowa, taneczna, krzykliwa.

The Frog Prince. aqualoopa.com

W jaki sposób powstają twoje prace? Jakie narzędzia wykorzystujesz?

Lubię sięgać do nieświadomości. Ufam jej i daję się jej ponieść. Najczęściej nie mam pomysłu i to – jak dla mnie – najlepszy początek tworzenia. Zaczynam bazgrolić i po pewnym czasie pojawiają się jakieś ciekawe kształty rzeczy. To faza wylęgu. Potem zostaje żmudna
robota, porządkowanie materiału, przerysowywanie itp. Wykorzystuję pędzle, farby akrylowe, spraye, uwielbiam tusz, często szkicuję ołówkiem, długopisem. Tworzę także cyfrowo, w komputerze. Często łączę te media. Szkice, prace na papierze przenoszę do
komputera, gdzie dalej je obrabiam, przetwarzam. Czasem prace z komputera przenoszę na papier, płótna, żeby nadać im bardziej ręczny, organiczny charakter. Grafiki na większe powierzchnie powstają albo spontanicznie od razu na ścianie, bez planu czy szkicu, albo wręcz odwrotnie są procesem od szkicu ołówkiem na papierze po finalną formę dopracowaną w komputerze i gotową do dokładnego przeniesienia na ścianę. Ludzie
oddający ściany pod moją twórczość często chcą zobaczyć projekt przed realizacją. Na szczęście nie wszyscy chcą mieć kontrolę nad procesem twórczym. I sądzę, że ściany, które powstały spontanicznie, takie, gdzie ktoś mi zaufał i dał wolną rękę, mają w sobie więcej życia.

Jak dalej rozwijasz i poszerzasz swoje umiejętności?

Przede wszystkim to chaotyczny i mało poukładany proces. Czasem po prostu bazgrolę bez sensu, czasem oglądam jakieś albumy. Ostatnio wróciłem do klasycznej animacji poklatkowej. Żmudne rysowanie postaci, klatka po klatce. To z kolei wymogło na mnie zagłębienie się w klasyczny rysunek anatomiczny, perspektywę. Nigdy nie wziąłbym się za to, gdyby nie fascynacja animacją.

Mechagodzilla vs Projector. aqualoopa.com

Co robisz, żeby się nie wypalić, i jak dbasz o swoją kreatywność?

Moja psychika jest nomadyczna. Ciągle robię coś nowego, eksploruję i się uczę. Często są to rzeczy na pozór niezwiązane bezpośrednio z twórczością plastyczną. Od jakiegoś czasu jestem np. zafascynowany impro – formą improwizacji teatralnej, czy sposobem budowania fabuły, opowiadaniem historii. Przez kilka lat interesowałem się psychologią procesu.
To wszystko gdzieś we mnie zostaje, trawi się, fermentuje i dostarcza nowych, twórczych pomysłów. Jak studnia artezyjska – której źródło wybija w najmniej spodziewanym miejscu. Podążam za energią, zainteresowaniem. Teraz na przykład nagrywam kolejną płytę z moim zespołem Warsaw Afrobeat Orchestra. Dzielę mój czas w różnym natężeniu na rysowanie, muzykę, impro, animację. Po całym dniu siedzenia przy komputerze lubię iść się wyszaleć na scenie impro albo zagrać próbę, koncert. I odwrotnie, odpoczywam od zgiełku sceny, dłubiąc obrazki, ilustracje lub animując. Mam dość luźne nastawienie, nie boję się eksperymentów, nowych wyzwań. Myślę, że kluczowe w kreatywności jest utrzymanie atmosfery zabawy i luzu. Nie zawsze się to udaje, bo jestem pracowity i skrupulatny. Staram się wyważyć te tendencje.

Dziękujemy za rozmowę!

Melancholy. aqualoopa.com